The Beauty of the Brain #4. Odcinek: „Prawdziwa pigułka szczęścia”

The Beauty of the Brain #4. Odcinek: „Prawdziwa pigułka szczęścia”

#BeautyoftheBRAIN

Kolejny odcinek „Prawdziwa pigułka szczęścia” z serii „Beauty of the Brain” (scenariusz i reżyseria Krzysztof Dresler 🙂) – inspirowany dziełem szwedzkiego psychiatry Andersa Hansena, który w zrozumiały sposób tłumaczy najnowsze odkrycia neurobiologii i wyjaśnia, jak możemy je wykorzystać w codziennym życiu.

Większość z nas czuje się od czasu do czasu zmęczona i nie w formie. Jeśli jednak przygnębienie trwa kilka tygodni z rzędu, a to na co czekamy, nie sprawia przyjemności, jest wielce prawdopodobne że możemy mieć depresję.

Dziś już wiemy, że depresję można leczyć farmakologicznie. Wiele osób czuje też, że aktywność fizyczna dobrze wpływa na ich samopoczucie jednak zapewniam was, wciąż nie wiemy jak duży jest to wpływ.

Żeby rozpoznać depresję lekarze biorą pod uwagę dziewięć głównych czynników: utrata zainteresowania, zły sen, odczuwanie poirytowania i bezwartościowości, zniechęcenie i dekoncentracja, znaczące tycie lub chudnięcie oraz utrata poczucia sensu. Wystarczą objawy czterech lub pięciu z nich, aby naprawdę poważnie zareagować.

W 1987 roku na rynek amerykański wprowadzono fluoksetynę, którą wylansowano pod nazwą PROZAC. W krótkim czasie stała się ona najlepiej sprzedającym się lekiem na świecie oraz jedną z najlepiej rozpoznawalnych marek. Fluoksetyna podnosi poziom serotoniny pomiędzy komórkami mózgu i blokuje jej wychwyt zwrotny.

Amerykański psycholog James Blumenthal zebrał 156 osób cierpiących na depresję. Podzielił zebranych losowo na trzy grupy. Pierwsza otrzymywała zoloft – jeden z najczęściej ordynowanych środków antydepresyjnych. Druga miała trenować trzy razy w tygodniu przez 30 minut. Trzecia zaś przyjmowała leki i trenowała. Po czterech miesiącach porównano rezultaty.

U jednej trzeciej przyjmujących zauważono, że lek nie daje żadnego efektu, u drugiej trzeciej efekty był ograniczony, poprzez utrzymywanie się stanu przygnębienia. Poza tym widoczne były skutki uboczne w postaci zaburzenia snu, suchości w ustach, mdłości oraz problemów z popędem seksualnym.

Po tym okresie większość badanych czuła się na tyle dobrze, że nie zaliczali się już do chorych na depresję. Wyzdrowiała analogiczna liczba osób trenujących co przyjmujących antydepresant, co dowiodło, że aktywność fizyczna była równie skuteczna jak leki.

Mimo, że wynik był sensacją postanowiono zbadać czy stan pacjentów utrzyma się w dłuższym okresie. Ma to ogromne znaczenie, albowiem, człowiek który wyleczy się z depresji stąpa po kruchym lodzie, a lód jest zdecydowanie cieńszy niż rekonwalescentowi się wydaje. Przez kolejne sześć miesięcy uczestnicy badania nie byli już podzieleni na grupy i mogli wybrać ścieżkę terapii: trening lub leki.

Efekty zmieniły postrzeganą poprzednio skuteczność. U osób trenujących regularnie np. bieganie wystąpiło 🎯 UWAGA: najniższe ryzyko nawrotu depresji. W ciągu sześciu miesięcy ponownie na depresję zachorowało tylko 8% uczestników, natomiast w drugiej grupie depresję ponownie miał jeden na trzech – aż 38% tych którzy zażywali leki.

Ten wynik był dopiero prawdziwą sensacją. Niestety, to jednak na promocję antydepresantów przeznaczano miliardy dolarów, na promocję aktywności fizycznej zaś, niestety niewiele.

Wiele pisano o wynikach w prasie fachowej jednak łatwość dostępu i brak konieczności wysiłku ewidentnie promowały leki. Nikt nie jest zainteresowany szerokim promowaniem treningów, w sytuacji miliardowych zarobków w sektorze farmaceutycznym.

Dziś wiemy, że wyniki Blumenthala nie są niczym szczególnym. Spośród setek badań nad wpływem ruchu jako lekarstwa na depresję wybrano 25 które w najbardziej skrupulatny sposób dowiodły, że aktywność fizyczna chroni przed depresją.

Z czego to wynika? Czy mózg jest chemiczną zupą?

Naukowcy i lekarze zaczęli głębiej się zastanawiać czy nie ma innego środka lub kuracji które nie wiązałyby się z przyjmowaniem leków. Naturalnie wzięto pod uwagę aktywność fizyczną.

Pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęto dość systematycznie porównywać efekty jakie przynosi ruch z efektywnością leków antydepresyjnych. Badań takich nie prowadziły jednak koncerny farmaceutyczne, których interes koncentrował się na plasowaniu leków na rynku.

Serotonina, noradrenalina i dopamina to substancje przekazujące sygnały między komórkami nerwowymi, które wpływają na nasze samopoczucie. Niedobór choćby jednej z nich może powodować depresję. Działanie wielu leków antydepresyjnych polega na podnoszeniu ich poziomu.

🎯 Serotonina działa hamująco i utrzymuje aktywność mózgu na zrównoważonym poziomie. Odpowiada za spokój, harmonię i poczucie wewnętrznej siły.

🎯 Noradrenalina przyczynia się do działania, uwagi i koncentracji. Zbyt niski jej poziom może wywoływać zmęczenie i brak formy. Nadmiar to nadaktywność i nadmierne pobudzenie.

🎯 Dopamina wpływa na naszą motywację i energię. Jest dość ważna dla zdolności koncentracji i podejmowani decyzji.

Substancje te są ze sobą powiązane w mózgu w kompleksowy układ wzajemnych zależności.

W lekach na depresję kryje się pewna tajemnica: kiedy przyjmuje się leki na depresję, poziom serotoniny i dopaminy podnosi się właściwie od razu, natomiast samopoczucie nie poprawia się tak szybko. To samo dotyczy treningu. Depresja utrzymuje się przez pierwsze kilka tygodni regularnego treningu mimo podwyższenia poziomu dopaminy i serotoniny.

Jaka jest więc właściwa metoda działania, skoro podwyższenie obu substancji jest dopiero pierwszym krokiem w walce z depresją?

Cudownym lekiem, któremu naukowcy poświęcają coraz więcej czasu jest 🎯 BDNF (brain-derived neurotrophic factor) – to substancja wytwarzana przez mózg w korze mózgowej i hipokampie, która bardzo korzystnie wpływa na mózg.

W sytuacji urazów głowy, mózg zaczyna „pompować” BDNF próbując się chronić, uczestniczy w powstawaniu nowych komórek mózgowych i pomaga im przetrwać pierwszy krytyczny okres. Wzmacnia też połączenia między neuronami, czym wpływa na naszą zdolność uczenia się i pamięć. BDNF zapobiega także starzeniu się komórek, dzięki czemu mózg jest bardziej elastyczny.

Możemy się oczywiście spodziewać, że BDNF jest istotnym parametrem nie tylko w mierzeniu depresyjności, ale wiąże się on także z cechami naszej osobowości. U osób chorych na te chorobę poziom tej substancji jest dość niski. Podobnie rzecz się ma np. u osób neurotycznych.

Pytanie zasadnicze. Skąd wziąć więcej tej cudownej substancji?

Nie da się uzupełnić BDNF suplementem, nie uchroniłaby się przed działaniem kwasów żołądkowych. Nie można też tej substancji podać dożylnie. Układ krwionośny nie dotransportuje jej do mózgu. Jest jednak inny sposób na naturalne podwyższenie poziomu BDNF i to jest oczywiście –🎯 AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA!!!

Podczas testów na zwierzętach zaobserwowano że mózg zaczyna produkować tę substancję, gdy tylko zwierzę zacznie się ruszać, a jej poziom rośnie jeszcze przez kilka godzin po zakończeniu treningu.

Organizm wytwarza jej szczególnie dużo, gdy tętno przyspiesza, zatem do podniesienie BDNF przyczyniają się przede wszystkim 🎯 treningi kondycyjne, natomiast treningi siłowe nie przyniosą takich samych rezultatów.

UWAGA!!! systematyczność treningu daje dodatkową nagrodę w postaci coraz większej produkcji BDNF w tej samej jednostce treningowej!!!

Źródła depresji – obniżony BDNF

Depresję może spowodować wiele różnych czynników. Czy to oznacza, że między nadwagą, otyłością, zburzeniami poziomu estrogenu, stanami zapalnymi podwyższonym kortyzolem istnieje jakiś związek?

Wszystko wskazuje na to, że zaburzenia te mają wpływ na BDNF – stres prowadzi do natychmiastowego zmniejszenia wytwarzania tej substancji. Na podstawie obserwacji badawczych wydaje się, że OBNIŻONY BDNF odgrywa bardzo ważną, a niewykluczone, że kluczową i decydująca rolę w rozwoju depresji.

Aby nie dać się rozwinąć depresji nasz neurotroficzny czynnik pochodzenia mózgowego – BDNF – nie może spaść 🎯! Dbajmy o to. Ruszajmy się!

Tyle na dziś. CDN. Kolejny odcinek: „Self-efficacy” wkrótce 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *